Szampon uniósł włosy u nasady i nic więcej. Po zastosowaniu produkt pozostawił szary nalot, którego nie dało się wyczesać, włosy stały się niemiłe w dotyku, posklejane i zaczęły się elektryzować. I jeszcze ten duszący zapach! Podczas rozpylania zaczęłam kasłać i odniosłam wrażenie, że najlepiej byłoby go stosować na balkonie. Za taką cenę (30 zł za 150ml) spodziewałam się czegoś innego... a włosy i tak musiałam związać.
Vivalis Batiste Dry Shampoo wypada zdecydowanie lepiej. Po pierwsze jest tańszy (ok. 15 zł za 200 ml), po drugie nie skleja włosów i naprawdę je odświeża. Dodaje włosom objętości, które można śmiało rozpuścić. Producent zapewnia, że szampon nie pozostawi białych śladów nawet na ciemnych włosach. No cóż według mnie pozostawi, ale łatwo go wyczesać. Zapach nie jest aż tak duszący i intensywny jak w przypadku szamponu Gosh, choć też trochę mi przeszkadza.
Jeżeli więc zdarzy się, że jutro zaśpisz, sięgnij po Batiste :)
Zdecydowanie również uwielbiam Batiste <3 juz nie raz uratował mnie z "włosowej opresji" :)
OdpowiedzUsuń